
Kiedy to czytasz, jest już pewnie po Wielkanocy. Świat przyoblekł się w radość, bo “Pan zmartwychwstał, tak jak zapowiadał”. W liturgii znowu brzmi “Chwała na wysokości…”, a po cichym Triduum ponownie rozlegają się dźwięki dzwonków.
Wspólnota Kościoła przeżywa tę radość, ale jak jest z Tobą? Jakie jest Twoje serce i na ile pozwoliłeś Jemu działać, a Jego Krwi Cię obmyć?
Współcześnie Wielkanoc, podobnie zresztą jak Boże Narodzenie, jest skomercjalizowana. Dookoła czekoladowo- cukierkowe zajączki, kurczaczki, rzadziej baranki. Dzięki świeckiej wizji tych najważniejszych świąt w roku, Wielkanoc wydaje się być czymś oczywistym i niezbyt głębokim. Kojarzy się z wiosną, a więc radością – i słusznie, ale na pewno nie są to święta duchowo łatwe.
W czasie Triduum towarzyszymy Panu Jezusowi od ostatniej wieczerzy aż do chwalebnego zmartwychwstania. Rozważamy to co czuł, przeżywał, nad czym bolał. W te dni Bóg pragnie nas podobnie doświadczać. Ile razy brakowało Ci sił na nocnej adoracji? Albo nie widziałeś sensu w długim czekaniu na adorację krzyża?
A Rezurekcja? Nie chodzi o UCZUCIE radości ze zmartwychwstania, sens leży w WIERZE w to, że i Ty zmartwychwstaniesz na końcu świata. Może gdzieś pośród stołów odnalazłeś prawdziwy wymiar Niedzieli Wielkanocnej – dnia, który wszystko zmienił.
Jakie jest Twoje serce po Wielkanocy i na ile je otworzyłaś/eś? Może miłość płynąca z krzyża jeszcze Cię dotknie i uzdrowi? Niezależnie od tego, kiedy to czytasz – szukaj prawdziwego oblicza Wielkanocy – świąt męki, śmierci i zmartwychwstania. Zmartwychwstania – również naszego, na końcu czasów.
Maria Styś