
Jest gorąco, pachnie latem. Na każdym kroku spotykamy przyrodnicze czynniki, które nas rozleniwiają. Niestety również duchowo. I razem z latem stajemy się letni.
A tak, skoro jesteś letni
i ani gorący, ani zimny,
chcę cię wyrzucić z mych ust
(Ap 3,16)
To stan znany dobrze każdemu kto choć raz był „gorący”. Bylejakość, brak poczucia sensu w modlitwie, Mszy Świętej, sakramentach. Majowe? – W sumie nie muszę iść. Oktawa Bożego Ciała? – Dobre dla bielanek!
Drobnymi krokami zatracamy coś co zawsze przyciągało nas do Pana Boga, a z takiej drogi bardzo ciężko wrócić.
Mam takie chwile, że uświadamiam sobie jak gdzieś po drodze zgubiłam wszystko co miałam – Wiarę, Nadzieję i Miłość. Spojrzenie na samą siebie z dystansem, obiektywna obserwacja swojej duszy, pozwalają na skuteczny powrót. Powrót do Ojca.
Gdzie? Pomyśl sobie, że miłość Boża jest tak doskonała i niepojęta, że Pan Bóg na każdym kroku daje nam sygnały jak do Niego wrócić (czy to nie piękne?). Siostry rzucają Ci się w oczy? Jedź na Dni Skupienia! Rekolekcje wspólnotowe na drugim końcu świata (albo całkiem blisko)? Wreszcie – Msza Święta każdego wieczora w Twoim kościele? Pan Bóg daje Ci szanse, ale czy Ty Jemu?
Jest taka „metoda”… Kiedy ma się z czymś problem, niesie się to pod stopy Pana Jezusa. Stań w prawdzie, jeśli nie masz niczego. On weźmie Twoje puste serce- bez miłości, wiary, nadziei. Serce ani zimne, ani gorące. I da Ci samego siebie.
Nie bądź letni! Pozwól Panu Bogu wlać do serca żar miłości. Żar, który nigdy się nie schłodzi. Tylko wyciągnij ręce. Tam, gdzie On chce Cię spotkać.
A w to lato zadbaj o formę- swojej duszy.
Maria Styś