
Lubię. Naprawdę. No dobrze, może nie każda księga Starego Testamentu będzie dla mnie fascynującą lekturą, ale zasadniczo lubię sięgać po Biblię w ciągu dnia. Zwłaszcza kiedy codzienność układa się jakoś nie po mojej myśli, kiedy ciężko znaleźć jakiś dobry punkt zaczepienia. Wtedy inwestuję w kilka minut ciszy. I lubię wtedy poczuć w dłoni ciężar tej Księgi, lubię przewracać kolejne strony i widzieć na nich – czarno na białym – słowa, które mają Moc przywracania porządku tam, gdzie panuje chaos.
Lubię, czytać Pismo Święte bo…
1. …to nie jest zwykła książka.
Oczywiście – wygląda zwyczajnie, a jeśli położy się ją w pobliżu słusznych gabarytowo tomów encyklopedii, nawet jej grubość przestaje dziwić. Jest jednak coś, co różni ją od innych książek. Wszystkie one są napisane i dokończone, a Biblia w pewnym sensie pisze się ciągle na nowo w moim życiu. Jej Autor nieustannie działa w świecie, który jest dynamiczny i pełen zmian. Jego Słowo działa w ten sam sposób, uczestnicząc w tym, co jest zmianą w moim życiu. Zależnie od tego, co aktualnie przeżywam, to samo Słowo dociera do mnie w różny sposób. Zdarza się, że słyszę jakiś fragment Pisma Święte sto razy i przechodzi on zupełnie bez echa, a potem przychodzi taki czas, kiedy mam okazję usłyszeć go po raz sto pierwszy. I dzieje się tak, że historia Zacheusza usłyszana niby przypadkowo w czasie niby przypadkowej wizyty w kościele, prowadzi mnie w trybie ekspresowym do kolejki do konfesjonału. Na przykład.
2. …to szkoła modlitwy
Znacie takie sytuacje, kiedy jest tak źle, że z nikim nie chce Wam się gadać? U mnie czasem tak właśnie jest. Zamykam się w pustym pokoju, nakładam na uszy słuchawki, tak jakbym mogła odgrodzić się od swoich problemów i od innych ludzi murem głośnej muzyki. Z nikim nie chce mi się rozmawiać, a od rozmowy z Bogiem uciekam tym bardziej.
W takich momentach przydaje mi się to samo, co czasem na sprawdzianach z fizyki w liceum, czyli…ściąga 😉 Kiedy sama z siebie nie jestem w stanie wypowiedzieć tego, co mam w sercu, mogę sięgnąć po słowa, które mi w tym pomogą. A kiedy uciekając przed rozmową i spotkaniem, próbuję w jakimś sensie schować się przed Bogiem, wspaniale jest przeczytać na przykład:
Gdzież się oddalę przed Twoim duchem?
Gdzie ucieknę od Twego oblicza?
Gdy wstąpię do nieba, tam jesteś;
jesteś przy mnie, gdy się w Szeolu położę.
(Ps 139)
3…to ludzie tacy, jak ja
Lubię podróżować, bo to sprawia, że dostrzegam więcej, że jestem bardziej otwarta na to, co nowe. Spotykając ludzi z innych kultur, dostrzegam różnice – często inaczej się ubieramy, inaczej spędzamy czas, niekiedy również innym imieniem nazywamy Boga. Ale wspaniale jest odkrywać, jak wiele nas łączy, bo w gruncie rzeczy mamy podobne pragnienia i tęsknoty, dotyczą nas też podobne zmagania.
Spotkanie z postaciami opisanymi na kartach Pisma Świętego to kolejny rodzaj bardzo podobnej podróży. Dzieli nas to, co wynika z życia w innym czasie i innej kulturze. Łączy – wszystko inne, czyli relacja z Bogiem i doświadczanie własnych słabości.
Sięgając do historii opisanych w Biblii, mogę je odkrywać dla siebie – mogę uczyć się z nich, w jaki sposób dokonywać dobrych wyborów. Uczę się już nie tylko na własnych błędach, ale też… na cudzych – i tu historia króla Dawida należy do jednych z moich ulubionych. Inspiruje mnie odwaga Judyty, zaufanie Tobiasza, zapał świętego Pawła. Pouczające są też sytuacje, w których zdarza mi się myśleć, że ja postąpiłabym zupełnie inaczej. Ot na przykład – że nigdy nie myślałabym tak, jak faryzeusze, gdybym mogła spotkać Jezusa twarzą w twarz. Odkrywanie tego, że jednak jestem ulepiona z tej samej gliny i że wcale nie taka doskonała, jak mi się wydaje, jest również świetną okazją, żeby poznać siebie. Żaden podręcznik psychologii nie zapewni tego, co może dać spotkanie z historią drugiego człowieka i przez to również – z samym sobą.
4. … pozwala zrozumieć świat
Spróbujcie zrozumieć współczesny świat bez znajomości Biblii… Pewnie można próbować. Można oglądać Russela Crowe w roli Noego, nie zwracając uwagi na to, że Hollywood wykorzystało prawdopodobnie najstarszy scenariusz filmowy, który dodatkowo jest do przeczytania od ręki, w Księdze Rodzaju, a jego Autor nie zastrzegł sobie praw do tego dzieła na wyłączność. Można odnosić plagi egipskie tylko i wyłącznie do dolegliwości żołądkowych dotykających turystów udających się do północnej Afryki, a zagubioną owcę kojarzyć z góralskimi przyśpiewkami z Podhala, a nie z przypowieścią z Ewangelii według świętego Łukasza.
Oczywiście. Można. Ale nie znając Biblii, nie zrozumiemy klasycznych dzieł światowej literatury, dorobku muzycznego wielkich kompozytorów, lub –o zgrozo! – czasem również komentarzy na forach internetowych czy opisów znajomych na facebooku 😉
5. … chcę być mądra.
Nie przemądrzała. Mądra. Taką dobrą mądrością, życiową. Taką która pomaga twardo stąpać po ziemi, a jednocześnie pokazuje ideały, do których warto dążyć.
„Nigdy nie powtarzaj słów zasłyszanych, a nic na tym nie stracisz” (Syr 19,7). Mądre, prawda? I dobrze ujęte w słowa. „Nie mów bliźniemu: Idź sobie, przyjdź później, dam jutro – gdy możesz dać zaraz (Prz 3,28)”. „Nie miej ręki wydłużonej do brania, a do dawania – skróconej”. (Syr 4,31)
Mnóstwo dobrych, wartych przemyślenia słów, które pewniej łatwiej przebiłyby się do kultury masowej, gdyby włożyć je w usta Mistrza Yody z Gwiezdnych Wojen. Bo Biblia przecież jest taka nieżyciowa, bo to tylko religia, coś oderwanego od rzeczywistości… A jednak warto dać się zaskoczyć.
Spróbujesz?
Majka Moller